czwartek, 18 sierpnia 2011

wdupizm jeszcze raz...

jeszcze trochę o wdupiźmie...

Strasznie wieje i tak wiele, wiele wydymanych żagli widzę dookoła. Co się dzieje z tą pogodą? Gdzie sternicy z prawdziwego zdarzenia, gdzie lwy morskie, które pokonują wielkie fale łatwo i pewnie?
To oczywiście przenośnia. Ale naprawdę mam wrażenie, że dookoła dzieje się dziwnie. Z jednej strony wszystko płynie, każdy się jakoś trzyma na swojej jednostce pływającej ale coraz bardziej obojętnie. Gdzie zasady? Gdzie świadomość tego co trzeba i co można? Gdzie poczucie, że się robi źle a gdzie chęć zrobienia dobrze?
Ok. Wdupizm.
Wdupizm ogólnie powszechny i już chyba nikogo nie zaskakujący. Wdupizm oznacza, próbę nieprzejmowania się tym co złego wydarza się dookoła nas. Facet mnie zdradza? Wdupizm. Zupa za słona – wdupizm. Przyjaciółka flirtuje z moim facetem? Wdupizm. I tak można w nieskończoność. Do czego to prowadzi? Z jednej strony sobie myślę, że do bardzo powierzchownego traktowania życia, w celu utrzymania się przy zdrowych zmysłach. Z drugiej jednak może do odpowiedniego podejścia. Te relacje, które mają mieć znaczenie będą miały je zawsze. Krótka przelotna miłość roczna/ dwu letnia dopiero zacznie mieć znaczenie gdy oboje pomyślą o trzymaniu się zasad nie narzuconych w sposób sztuczny tylko właśnie naturalnie pojawiające się w ich życiu. Zaczynają z marszu szanować to co im się przytrafiło, mają nadzieję, że szkoda byłoby to stracić. To jest cenniejsze niż cokolwiek innego.
Nikogo się nie zmusi do miłości, ale co więcej nikogo się nie zmusi do przestrzegania tego co jest dla nas ważne, dopóki dopóty, się nie pokaże że bez tych zasad nie ma nas.
Pamiętam gdy wchodziłam w jeden związek powiedziałam mojemu przyszłemu facetowi „ja jestem 0-1”. Co oznacza, że albo coś jest albo tego nie ma. Jeżeli będzie chciał coś kręcić, okaże się niegodny mojego zaufania to jest koniec. Bardzo mi wówczas pomógł mój przyjaciel, który znał moją jakby nie było późniejszą miłość, i z całym zdecydowaniem potwierdzał, że to ma swoje plusy i minusy ale „ona jest czarno-biała|”.
Dzięki temu oboje wiedzieliśmy, że albo nam wyjdzie, albo nam bardzo nie wyjdzie. Nie wyszło, ale nie z tego powodu, że nie szanowaliśmy swoich zasad, a dlatego że pomyliliśmy zauroczenie z miłością.
Niech wieje, skoro musi, nie ma co zmieniać świata tak zupełnie, ale trzymajmy nasze żagle w takie pozycji by wiatr pchał nas do przodu i dawał nam wiele przyjemności z pływania.


środa, 17 sierpnia 2011

wdupizm

Dzisiaj na usta ciśnie mi się wdupizm!!
Dlaczego wdupizm? Bo jestem zawieszona pomiędzy jedną pracą a drugą, po drugie z moim ukochanym mamy definitywny koniec, po trzecie przyjaciółka, po czwarte czekanie. Ale ogólnie wdupizm .
Rano po treningu o godz. 8:00 wybrałam się na śniadanie poczytać gazetkę, wypić kawkę i zjeść pysznego cieplutkiego croissanta dla osłody z dżemem morelowym. Nie mogłam skupić myśli na jedzeniu i czytaniu, więc w naturalny sposób zaczęłam dumać. Dumanie jest efektem wdupizmu. Albo lepiej wdupizm jest efektem dumania.
Gdy się tak zadumałam zrozumiałam, że po 1. Mężczyzna, o którym chciałam pisać „nie wyszło nam” tak naprawdę sam spierdolił sprawę i wcale mu w tym nie pomagałam nie czuję się współwinna. Jest chorym egocentrykiem, typowym graczem pt. „jestem przystojny i inteligentny mówię co chcę, a Ty jak masz ochotę to się na to nabierz a jak nie to są inne”. Oczywiście ułatwienie! Tak.
To nie jest takie łatwe, że on chce inne a ja chcę go. Bo ja go wcale nie chcę!! Wysyłałam go na księżyc „na miło”, 3 razy i za każdym razem wracał. Babcia mówiła „jeżeli to jest prawdziwa miłość i chce odejść, puść ją. Jeżeli wróci jest Twoja”. Ale on wracał do cholery jasne 3 razy za każdym razem bardziej zakochany i planujący. Że co? Że niby babcia się myliła?? Babcia się nigdy nie myli ;) Ja się pomyliłam wierząc w to, że coś się może zmienić.
Fakt, nie miałam w tym czasie alternatywy, nie było w tym czasie innych facetów, a Ci co byli nadawali się jedynie do przyjemnego spędzania czasu ale nic poza tym. Więc on, mój cholerny Romeo, za każdym razem trafiał na podatny grunt. Ale tym razem przegiął!! Zdecydowanie!
Nie dość, że robił źle to jeszcze do tego by zamydlić oczy, postanowił zwalić winę na mnie. Kwestia tego, że ON, pieprzony Bożyszcz, jest ciągle w pracy, zajęty i nie ma na nic czasu a na pytanie czy planujemy coś na weekend odpowiada „muszę sprawdzić w kalendarzu”, jest drugorzędna, ważniejsze jest to, że ja GO nie rozumiem. A do tego kłamstwa!! Ciągłe kłamstwa i wymigiwanie się. Wiecie, jest taki moment w życiu kobiety, że gdy słyszy kłamstwo ma ochotę rzucić słuchawką i powiedzieć sobie wdupizm. Ale są takie momenty, kiedy ów kłamstwa są tak proste i banalne, że wdupizm działa na zasadzie obojętności. „jest mi obojętne czy mnie okłamujesz” i tak się nie przyzna i tak nie będę jeździć za Toba po mieście żeby Ci udowodnić, że kręcisz jak karuzela na jarmarku. Po prostu wdupizm z nadzieją, że w końcu coś się zmieni. Ale NIE!! Nie zmieni, jedyne co się zmieni to miłość we wściekłość. W..aj z mojego życia i raz i dwa ….kopniak strzał w kosmos.
Ktoś zwariował.
Dodam dla ułatwienia, że mój pieprzony Romeo, świetnie flirtował z moją najlepszą przyjaciółką (jak to jednak trzeba na ludzi uważać) i pomimo iż nie mam go ochoty oglądać uważam, że wyświadczył mi pewną przysługę.
Otóż drogie Panie i dziewczyny zasada jest jedna Facet Twojej przyjaciółki jest nietykalny. Choćby był Bradem Pittem do cholery!! Mój pieprzony Romeo nie był Bradem Pittem, a i to wystarczyło by dziewczę mi tak bliskie odstawiło taki cyrk. Stosunki się lekko ochłodziły, ale z czasem wrócą do normy. Tyle, że z innym zaufaniem i innym zaangażowaniem. Moja przyjaciółka była dla mnie jak siostra. Wszędzie ją zabierałam, moi znajomi byli jej znajomymi, niestety taka taktyka okazuje się być złą i złudną J
Tak czy inaczej człowiek poznaje się na ludziach całe życie. Życzę Wam prawdziwych przyjaciół i przyjaciółek, z fałszywymi ludźmi należy się zadawać tylko po to by nie wypaść z wprawy w kontaktach z nimi i nie zapomnieć jakie reguły gry obowiązują we współczesnym świecie. Wyjałowione środowisko od świństw, byłoby cudowne jednak tylko wtedy, gdybym miała pewność na 100%, że nie wrócą do ekosystemu ludzie podstępni i wredni. Taki powrót bowiem bez ćwiczeń może ukazać nasze słabości i nieźle nam przywalić, zamiast tego spokojnie obejdziemy go bokiem i doświadczeniem.

p.s. def. wdupizmu dla zainteresowanych opracuję i również się podzielę. Czy dokładnie jest ów wdupizm.

wtorek, 9 sierpnia 2011

kiedyś gaduła dzisiaj milcząca

Mam ostatnio wrażenie, że nie umiem mówić. Mówię cicho, niewyraźnie i rzadko. Kiedyś byłam rozgadaną uśmiechniętą dziewczyną, dzisiaj zamkniętą w sobie kobietą, która ma za każdym razem gdy z kimś rozmawia mętlik w głowie. Brak mi motywacji do wypowiadania myśli. Mam wrażenie, że po pierwsze muszę tę myśl, co to miałabym ją wypowiedzieć przemyśleć i dopiero wówczas po uzyskaniu własnej akceptacji, zielonego światła wypowiadać.
Dlaczego tak się dzieje? Moja opinia jest taka, że przestałam ufać we własne zdanie. Błędne decyzje, które powzięłam półtora roku temu, tak diametralnie zmieniły moje życie, tak kompletnie przewróciły je do góry nogami, że przestałam sobie ufać. Wszystko co myślę cenzuruję, próbuję za wszelką cenę czasami coś powiedzieć, ale to jest właśnie najgorsze. Nie mówię tego co myślę tylko byle co.
A ja mam swoje zdanie. Zawsze miałam bardzo silne własne zdanie. Musiałam je wypowiedzieć, czy to na lekcjach, czy na ćwiczeniach, wykładach, w pracy. Czułam się pewnie i swobodnie, lubiłam polemikę, lubiłam znajdować argumenty. Dzisiaj? Niekoniecznie. Polemika mnie nudzi. Mam wrażenie, że każdy wypowiada to co uważa i pozostaje przy swoim.
Kiedyś! Wierzyłam!! , że można zmienić świat, ba że każdy może. Dzisiaj wiem, że każdy dba o swój tyłek wszyscy mają wszystko w dupie i nie przejmują się tym co kto inny ma dopowiedzenia, chyba że jest to szef, ktoś z kim warto mieć dobre relacje lub przyjaciel. Kiedyś z każdym dyskutowałam, wymieniałam poglądy, dzisiaj nie mam ochoty nikogo informować o tym co u mnie i co myślę. Przestałam żartować, przestałam się śmiać.
Muszę nad sobą pracować. Muszę poczuć, że jestem ciekawą osobą. Nawet teraz jak piszę mam wątpliwości czy dobrze, że użyłam słowa „muszę” zamiast np. „mogę”, „chciałabym”. Jestem mdła, robię się przezroczysta. Uśmiechnięta lalka, bez ciekawych rzeczy do powiedzenia. Koszmar!! A na koncie dwa fakultety i inne pierdoły. Była kariera dzisiaj ledwo mi starcza do 1go. Czas wybaczyć sobie i poczuć się ze sobą dobrze.
Wbrew wszystkiemu lubię siebie i w końcu muszę przyznać, że mam problem. Problemy całe mnóstwo ale i nadzieję na lepsze jutro. Będzie ok.!! Musi być.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

emocje po rozstaniu.

Walka z uczuciami, jak rozładować nagromadzone emocje?

Jestem krótko po rozstaniu… hmm rozstaniu dwóch oddanych sobie dusz ale nie światów. Sytuacja taka nie jest komfortowa, żyję ze świadomością, że oboje popełnialiśmy błędy. On poprzez swoje kłamstwa, ja poprzez strach wyniesiony z poprzednich związków.
Strach przed zaangażowanie, przed okazaniem uległości, strach przed pokochaniem. On? Dzisiaj nie będzie o nim, bezpośrednio. Może kiedyś się zdobędę by napisać o nim.
Dzisiaj będzie o tym jak sobie radzić, gdy rozpiera miłość, gdy serce się wyrywa, gdy umysł mówi STOP, gdy partner swoim zachowaniem nie mówi nic. Słowa wypowiada Kocham, czynami im zaprzecza. Słowa bez znaczenia.
Ćwiczę. Codziennie lub co drugi dzień chodzę na trening, który pozwala mi wyładować energię. Dzięki temu, że uprawiam sport lepiej się czuję, ciało jest w świetnej kondycji i nie wpadam w złe nawyki. Ciało to „tylko” „wehikuł w którym przemierza się życie”, ale dodając osobowość pozwala, na podbudowanie ego po rozstaniu.
Spotykam się ze znajomymi. Staram się jednak spotykać głównie z takimi, których dobrze z nami z którymi dobrze się czuję. Z takimi, z którymi relacje są jasne (dotyczy to głównie mężczyzn). Nie mam ochoty na nowy związek, już! Teraz!. Muszę sobie poukładać kilka rzeczy i dlatego a –a… na razie zero facetów jako potencjalnych partnerów. A może inaczej. Jestem gotowa na nowego partnera, ale ma wysoko zawieszona poprzeczkę nie chcę żadnego klina. A przytulić się czasami do męskiego ramienia jest miło, więc lepiej żeby to męskie ramię wiedziało, że jest to chwilowa potrzeba.
Gdy ściska mnie w dołki i patrzę złowieszczo na telefon, w oczekiwaniu na sms, telefon lub z chęcią, rządzą wręcz zadzwonienia/napisania, wyobrażam sobie te momenty, które wskazywały na to że nie jesteśmy dobrani w 100%. Nie chodzi o negatywne momenty wzbudzające złość i poczucie niesprawiedliwości, ani o zbyt pozytywne. Raczej o to, że on lubi a ja, on zostaje ja wyjeżdżam, on ma już dziecko ja bym chciała mieć swoje, on lubi inne kobiety bardzo ja tego nie lubię, że on lubi itd.
To pozwala, na uciszenie chęci zadzwonienia i napisania. Ale pozostaje jeszcze ten ucisk, tęsknota, to uczucie, które zabiera uśmiech rano i kołacze się wieczorem gdy sama zasypiam w naszym łóżku. Najłatwiej byłoby rozpłakać się i poddać tygodniowej rozpaczy. Niestety jest to rozwiązanie, które wyłącza z życia, które nie pozwala normalnie funkcjonować i które może doprowadzić do złych, pochopnych decyzji.
Dlatego gdy tak ściska w dołku od razu sobie wyobrażam, że za jakiś czas przestanie. Próbuję sobie uświadomić moje emocje… emocje przechodzą. Znasz ten moment gdy coś lub ktoś Cię wkurwi?? Ale mówimy naprawdę, soczyście wkurwi!!! Gdy masz ochotę wszystko wykrzyczeć od razu? Tutaj przydaje się oddanie czci cierpliwości. Cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość.
A później po burzy przychodzi cisza i spokój. Uświadomienie sobie swoich emocji, w momencie gdy narastają to świetny prezent dla samej siebie i dla otoczenia. Kontrolowanie emocji jest ważne. Niestety gdy stanie się to po raz I-szy, kontrolowanie emocji, już zawsze będzie to w tobie tkwiło. Niestety lekko zabija spontaniczność.
Emocje są ważne. Bez nich człowiek jest niekompletny i nie potrafi podejmować prawidłowych decyzji, czego dowiodły badania. Ale nadmiar emocji może powodować z kolei niewłaściwe kontakty z ludźmi.
I ostatnia rzecz jaką robię to czytam i pracuję, znowu zaczęłam malować. Oddaję się temu co kocham, lubię co wychodzi mi bardziej lub mniej, i co pozwala zrozumieć.
Oto moje sposoby. Działają. Nie da się wyeliminować tęsknoty lub pewnego mini żalu z tego powodu, że się nie udało, ale można te uczucia zmniejszyć. Można spróbować się otworzyć na miłość na sukces. Czy będzie nowa czy stara, czy znana czy niespodziewana się okaże. Ale czuję się dobrze i tego Wam także życzę byście czuły się dobrze, niezależenie od tego co Was spotyka w życiu. Czasami są chwile, które są ponad nasze siły, ponad możliwości płacz, krzyk pomagają..i dobrze!! Ale zostawmy to na extrema a nie codzienne życie. Nie z powodu spóźnienia, nie z powodu, głupiego tekstu itd.

poniedziałek, 25 lipca 2011

kobieta i jej instynkt samozachowawczy.

Instynkt samozachowawczy. .. z przymrużeniem oka.
Człowiekowi od momentu pojawienia się na świecie wpaja się zasady, reguły, moralność i inne przykazania. Od dziecka wpaja się co jest białe a co czarne, rzadko wspominając o szarościach. Jest to oczywiście przykład rodziny przeciętnie funkcjonującej w społeczeństwie (wybaczcie o patologiach, odstępstwach od reguły tym razem pisać nie będę).
W dorosłym życiu te wszystkie „wytyczne” są weryfikowane i nagle się okazuje, że hasło „nie cudzołóż” ładnie brzmiało, ale nawet własnym rodzicom się nie udało wytrwać w wierności, hasło że nie idzie się do celu po trupach, także jakoś w fabrykach i innych zostało dawno zapomniane. Wspominanie o kłamstwie, o dbaniu o przyjaźnie, o lojalności wydaje się być wręcz archaizmem.
Podczas gdy dorosłe życie tak bezpardonowo weryfikuje i rujnuje nasze idealne spostrzeganie świata, warto się przyjrzeć samemu sobie i zobaczyć co jest do zaakceptowania dla nas samych a co całkowitym i ostatecznym naruszeniem naszej wewnętrznej harmonii.
To ostateczne naruszenie uruchamia instynkt samozachowawczy. A działa to tak.
Spotykałam się od roku z cudownym mężczyzną, przystojnym, kochanym czasami i w wielu sytuacjach ideał. Otwierał drzwi od samochodu, wstawał od stołu gdy podchodziłam do stolika lub odchodziłam, rozbawiał mnie do łez, wspierał i kochał, nocne igraszki były jednymi z najlepszymi do tej pory. Miał tylko jedną wadę – dupy na boku.
Jakoś za każdym razem, gdy czułam, że coś się dzieje oczywiście było mi smutno (z zazdrości) ale gdy wracał do mnie złajdaczony i przepraszający, uznawałam za każdym razem, że to co nas łączy, miłość, przyjaźń, wspólne poczucie humoru są ważniejsze niż jedno czy drugie bzyknięcie. Oczywiście nie mówimy o patologii, że facet co dwa dni chodzi na baby, a także nie mieliśmy nigdy oficjalnej rozmowy na ten temat. Jednak kobiety to czują. Nie o intuicję jednak dzisiaj chodzi. Możecie mi tu zarzucić brak logiki, ale tłumaczenie tego teraz jest niecelowe.
Czasami martwiłam się, zastanawiałam, co zrobić żeby nie wpaść po uszy, a przede wszystkim spędzała mi sen z powiek myśl: „zakochałam się i nie będę wstanie poznać nikogo nowego”, co oznaczałoby w moim przypadku, zamknięcie się na nowe znajomości.
Okazuje się jednak, że instynkt samozachowawczy działa w takim momencie i na takiej płaszczyźnie, która jest ważna dla mnie a nie dla całego świata, i ten instynkt ma zdanie tego świata w dupie. Umówmy się bowiem, że zdrada i dwuznaczne sytuacje w oczach obcych stanowią o niej „głupia nic nie widzi” o nim „łajdak ale uroczy”.
Spotkałam się z moją przyjaciółką (to był bardzo, ale to bardzo zły dzień), mój ideał zauważył zaparkowane moje auto i doszedł do nas na kawę. Moja przyjaciółka przejęła rozmową wiedząc, że ja nie do końca jestem w formie. Mój ideał zrobił z siebie totalnego, nielojalnego pajaca.
Od tamtej pory nie miałam ochoty z nim rozmawiać, widzieć go, słyszeć nic a nic mnie już nie ciągnie. Zawsze lojalność i przyjaźń były dla mnie istotniejsze od wierności, czy łapania innych lasek za cycki. Poddałam się jednak jakimś zasadom, które jak się okazuje nie są kompatybilne z moimi przykazaniami moralno- życiowymi. Poddałam się społecznej histerii. Instynkt samozachowawczy w moim przypadku nakierowany jest na zupełnie inne potrzeby. I nawet nie chodzi o to, że ja mam ochotę zdradzać czy być w jakiś inny sposób nie fair, raczej o wybaczenie. Ważniejsze jest bowiem, by z partnerem dobrze się czuć, śmiać i mieć wrażenie ostoi, niż pogrzebać marzenie o przyjaźni w zamian za wierność w łóżku.
Skoro odkryłam na nowo w sobie instynkt samozachowawczy, nic bardziej nie mogło mnie ucieszyć. Wraca powoli zaufanie do samej siebie i pewność siebie. Przyjemne, polecam!!

piątek, 22 lipca 2011

jedynaczka singielka.

Jest taki moment kiedy jedynaczka, singielka, z rozbitego domu zdaje sobie sprawę, iż pomimo przyjaciół, znajomych tak naprawdę jest sama na tym padole.

Rodzice jedynaków, a może raczej jedynaczek, rzadko kiedy potrafią stworzyć rodzinę 3ech muszkieterów. Zazwyczaj jest to kraina trzech niezależnych bytów, które od czasu do czasu tworzą swojego rodzaj reunion, na cześć i rzecz rodzinnych (obowiązków) spotkań. Tak się dzieje szczególnie wówczas gdy oboje rodzice są zapracowani, atrakcyjni i pożądani przez całe rzesze ludzi dookoła. A kto dla takiego rodzica będzie bardzie atrakcyjny ? niepracująca matka z dwójką dzieci, czy osoba podobna do danej matki? A dla ojca kto będzie bardziej atrakcyjny? Kolega z 3jką dzieci i kwękającą żoną, marudzący na jej stękanie i niezadowolenie czy inny facet singiel ew. z dzieciakiem nie sprawiającym problemów i wesołą żoną? Problemy podobne, sytuacje możliwe do porównania i dużo śmiechu.

Dlatego życie takiego jedynaka nie jest proste. By zwrócić na siebie uwagę rodziców, musi dorosnąć szybciej od innych. Po pierwsze po to by móc nawiązać z nimi ciekawą rozmowę (bo kto by rozmawiał o „kaczce dziwaczce”), po drugie po to by od najwcześniejszych lat zacząć brać odpowiedzialność za siebie.

Rodzice jedynaczki i jedynaka, chcą by był on zaradny i uczą go życia. Oczywiście budowanie wartości takiego młodego jedynaka to jedno z ciekawszych i najłatwiejszych zadań. Jedynak nie ma potrzeby konkurowania z całym światem, raczej działa tak by było mu wygodnie i dobrze, ale wcale nie kosztem innych. Docenia ludzi i relacje z nimi (niestety nie na długo), ma poczucie że jest kimś wyjątkowym i dlatego wiele zdobywa z dużą łatwością.
Przychodzi jednak chwila zwątpienia, chwila kiedy trzeba stawić czoła porażce, chwila kiedy okazuje się, iż świat nie traktuje nas tak wyjątkowo, jak traktowali nas rodzice. Zaraz, zaraz (powiecie), to się interesowali czy nie interesowali, to traktowali jak kogoś wyjątkowego czy nie?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Jeżeli nie masz konkurencji zawsze będziesz czuł/ czuła się wyjątkowo. 1 mężczyzna wśród 100 kobiet, jak i 1 kobieta wśród 100 mężczyzn będą czuć się wyjątkowo i będą bardzo pożądani. Więc to nie tyle rola rodziców (nie mają za bardzo z kim porównywać, jak są dumni to tylko z jednego dziecka, jak mówią to tylko o jednym dziecku bo mają tylko jedno), co sytuacja w jakiej ta trójka się znajduje.

Zmierzam do tego, że życie jedynaczki, singielki w pewnym momencie może stać się nieznośne. Już jako singielka (gdy do tego atrakcyjna), staje się pewnego rodzaju persona non grata, to jeszcze nie ma naprawdę ale naprawdę bliskiej osoby wokół. A gdy rodzice układają swoje życia na nowo, jest to tym bardziej doskwierające, bo w ich życiach nie ma dla jedynaczki/ jedynaka miejsca. Owszem na odległość i od czasu do czasu, ale na stałe…

Zdając sobie z tego sprawą kilka uwag do takich właśnie jedynaków i jedynaczek:
1. Dbaj o przyjaciół, znajomych z podobną troską. Nigdy nie wiesz kiedy przyjaciel stanie się znajomym a kiedy znajomy przyjacielem.
2. Nadal dbaj o swoją niezależność ducha i nie pozwól, by ktoś leczył Twoją osobą swoje kompleksy.
3. Emanuj pewnością siebie. Nadal myśl o sobie, że nie masz sobie równych nawet wówczas gdy się wali i pali. Los się odwróci. Nie ma nic gorszego niż słaby jedynak.
4. Za młodu pozwalano Ci dowolnie wypowiadać swoje zdanie. Dorosłe życie temperuje, tę odwagę, ale nie stawaj się tchórzem. Lepiej wzbudzać kontrowersje niż wprowadzać nijakość.
5. Nigdy ale to nigdy nie pozwól sobie na udział w głupich zawodach o to kto jest lepszy, popularniejszy itd. Twoja oryginalność jedynaku sama się obroni.
6. Ostatnie choć nie mniej ważne niż pierwsze, JEDYNACZKO POLUB SIEBIE!! A jeżeli już lubisz to pielęgnuj to w sobie. Nie masz, bowiem nikogo kto mógłby Cię obronić, nie masz starszej siostry ani brata, młodszych o których Ty byś walczyła też nie masz. Dlatego polub siebie, byś mogła bronić się sama.
Świat jest dzisiaj pełen powierzchowności, skrótów, bezmyślności, noży w plecach i innych niespodzianek. Jedynak nie ma się komu wyżalić, nie ma się komu przyznać do tego, że się boi, nie może powiedzieć otwarcie o tym co czuje… Nauczony jest, że ma być silny, że ma się nie poddawać, że ma wygrywać. I tego Wam drogie jedynaczki i jedynacy życzę, byście nigdy nie chcieli opowiadać nikomu jak Wam źle, bo może się okazać że nikt nie jest wstanie tego zrozumieć.

czwartek, 7 kwietnia 2011

kompromis

Kompromis w związku.


Kompromis – to taka mantra każdego człowieka funkcjonującego w społeczeństwie. Trzeba (podobno) szukać kompromisów, w życiu, w związku, w pracy, w rodzinie. Bo, niby, kompromis ma być wytrychem do łatwiejszego, przyjaźniejszego funkcjonowania wśród innych. Ma być odpowiedzią na knflikty, na wszystkie konflikty. Szczególnie łatwo uczy się zamiłowania, wręcz wpaja się pewną ideologię kompromisową - kobietom. Bo nie można się kłócić, bo nie można stawiać na swoim za wszelką cenę, nie można i nie można.


A ja powiem można! I trzeba! I wręcz koniecznie, należy brać przykład z mężczyzn, którzy zamiast szukać komrpomisów, najczęściej akceptują odmienne cechy swoich kumpli. Nie chodzi o fundamenty, czyli o zdrady, kłamstwa itd. Ale o dbanie o własną tożsamość, marzenia, o nie mylenie kompromisu, ze zmianą własnej osobowości. Godzą się z cechami, decyzjami kumpla, i albo decydują ma przyjaźń z nim, albo przystają na jego pomysł albo nie.


Często się zdarza, że w parze, która idzie na kompromis, tak naprawdę jedna strona z czegoś rezygnuje. Jeżeli to jest kwestia wyboru restauracji, czy filmu w kinie, powiedzmy, że nie ma dramatu, ale gdy sprawa dotyczy, wyborów zawodowych, życiowych, wpływających diametralnie na nasze jestestwo, sprawa jest bardzo poważna.


Dlaczeg? Zapytacie. Przecież kompromis ma zabarwienie pozytywne, a Ty je opisujesz pejoratywnie. A no dlatego, że kompromis sprawia, iż ambitna, zaangazowana kobieta, staje się niezaangażowana i mniej ambitna, na rzecz zaangażowania i ambicji swojego męza. Albo mąż, partner, traci swoją pasję, na rzecz związku z kobietą, która nie akceptuje jego potrzeb.


Chodzi o akceptację partnera, partnerki, a nie godzenia się na coś, co stoi w sprzeczności z naszym charakterem, z naszymi zasadami.


Tu dochodzimy do pewnego sedna. Tzn. jak łączą się partnerzy. Jedni łączą się szybko i gwałtownie, później się „docierają” to docieranie nazywają „kompromisem”. A w zyciu można spotkać partnerkę/ partnera, który będzie nam odpowiadał całym sobą. Tzn. będziecie mieli podobne pasje, albo podobne charakaktery, poszukujące np. wyjątkowej bliskości, lub wręcz przeciwnie z potrzebą wolności, wyjazdami z kumplami itd. Ale, aby takie rzeczy sprawdzić, warto nie isć na pierwszej randce do łóżka, tylko poczekać. Do momentu gdy nawiąże się między Wami przyjaźń, gdy poznacie się na tyle dobrze, by wiedzieć, że Waszym spoiwem będzie głównie tęsknota za wzajemnym towarzystwem, wspólnym śmiechem, rozmowami do białego rana, lub milczeniem trzymając się za ręce, a tęsknota cielesna będzie cudownym dodatkiem.


Kompromis, nie jest dobry, a wybór odpowiedniego partnera poprzez cierpliwość jest wspaniałą nagrodą. Bez pośpiechu, za to z pasją i humorem. Z prawdziwym sobą i prawdziwym nim/nią. Fascynująca przygoda przed Wami.


Jeszcze tylko na koniec, gdy na początku jesteś w związku z pasją, ze swoim hobby, ze swoimi przyzwyczajeniami, partner i Ty zakochujecie się w sobie w takich właśnie WAS. Później zmieniając, swoje hobby ,pozbawiając się swojej pasji, przestajecie być tymi osobami co na początku, i o ile w małej dawce jest to nawet wskazane, o tyle ze sportowca przemiana w kanapowca jest na dłuższą metę, powodem do rozstania. Dlatego, jeżeli jesteś kanapowcem nie udawaj soportowca, a gdy jesteś sportowcem, nie tyj, z powodu związku 20 kg. Jezeli masz zasady, które są dla Ciebie wazne nie lekcewaz ich, udając ze masz inne. Bądź sobą :D