sobota, 24 lipca 2010

Gdy człowiek staje się niewolnikiem własnej miłości.

Gdy się kogoś kocha trzeba pozwolić mu odejść. Kłębi się tysiące myśli ale powstaje jedna konkluzja. Jeżeli kocham to dlatego, że on taki jest też. Odchodzący. Pragnący czegoś innego nowego. Jeżeli się kogoś kocha, choć to boli trzeba sobie uświadomić, że druga strona nie kocha a przynajmniej - nie tak lub wcale, lub tylko siebie. Niezależnie od powyższego nasza miłość nie może być wyznacznikiem tego co dobre lub złe, tego co prawidłowe lub fałszywe. Jak ktoś inny powinien się zachowywać. Przegrywamy w miłości bo zapominamy o sobie. Zatracamy w drugim człowieku. To bywa łatwiejsze.

Nie można być niewolnikiem własnego uczucia. Odrzucenie boli nie tylko z powodu nasilającej się tęsknoty, ale przede wszystkim z powodu zranionego ego. Świadomość straty i próba odpowiedzi na pytanie „co się takiego stało?” potrafi zabić, zrujnować życie. Siłę znajduje się w humanitaryźmie. Pozwól odejść najpierw jemu/jej i pomyśl sobie, że wyświadczasz mu/jej przysługę. Twoje miłosierdzie pozwala na to, że będzie szczęśliwy z kimś innym. Bądź niczym bohaterka filmu, która widzi jak jej ukochany odchodzi a ona musi się na to zgodzić. Wokół wszyscy współczują tej opuszczonej, ale też wiedzą, że tak musiało być, tak jest prawidłowo. Skoro się tak wydarzyło to znaczy, że ta wersja wydarzeń jest lepsza. Po napisach the end, każdy może dopisać swoje dalsze losy bohaterom. Tylko od nas zależy, czy pozwolimy żeby bohaterka siedziała do końca życia na huśtawce i bujając się wspominała co jej się przydarzyło czy też bohaterka postawi swoje życie na nogi i szybko zapomni o tym co się wydarzyło by nadal podążać za marzeniami. Po napisach końcowych pojawia się fragment o dalszych losach „ona szczęśliwie i z sukcesem ułożyła swoje życie, zupełnie o nim zapomniała i tylko czasami wracała wspomnieniami do czasu gdy wydawało się jej, że szczęśliwsza już nie może być. Uśmiechając się do siebie wiedziała, że dopiero teraz poznała prawdziwe szczęście”. „On zakończył swój kolejny związek i nadal skupiony jest głównie na sobie”.

Rozpływanie się w rozpaczy gdy ból rozrywa serce jest nieodłączną częścią rozstania z powodu zdrady lub decyzji jednej strony (bo się np. „męczy”). Wówczas powinna nadejść refleksja „to już nie jest NASZE życie, tylko moje. Jestem w swoim życiu znowu sam/sama ale to nie jego wina, jeżeli je sobie zapaskudzę ani nie jego zasługa jeżeli tym razem okaże się być pasmem sukcesów. Biorę życie w swoje ręce i pędzę.”

Strata boli, złe doświadczenia bolą - najważniejsze są jednak:

1. Spokój

2. Cierpliwość

3. Świadomość, że to się zdarza

4. Cierpliwość

5. Świadomość czyja to jest strata

6. Nie oglądanie się za siebie

7. Cierpliwość

8. Odbudowanie przyjaźni jeżeli gdzieś się je potraciło.

Ostatnio rozmawiałam z kolegą, który ma dzisiaj 40 lata i przeżył swoją wielką siedmioletnią miłość. Ona ostatecznie odeszła, nie zachowywała się fair względem Marcina. Zdradzała go, przestała szanować jak partnera a zaczęła traktować jak skarbonkę. Na pytanie o nowy związek (poznał dziewczynę o 10 lat młodszą) stwierdził,: „W moim życiu nie ma już miejsca na miłość. Kocha się tylko raz, ja już swoją miłość miałem. Nowa dziewczyna jest dobra, nie pije nie pali, nie przeklina, przejmuje hotel po rodzicach rozumiesz? –A motyle?- spytałam. „na motyle nie ma już miejsca, bo ona nie jest nią, a motyle tylko z nią”. Szczerze powiedziawszy to co powiedział, tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to co się wydarzy w naszym życiu zależy tylko i wyłącznie od nas, lub też od szans jakie udaje nam się łapać w locie. Marcin nie potrafi się otworzyć a może raczej nie chce? Może są dwie przyczyny: 1.) raz się już sparzył a po 2.) nadal kocha tamtą, bo ze swojego cierpienia zrobił mały ołtarzyk we własnym umyśle i sercu. A może jedno i drugie? Nie zamierzam oceniać czy to dobrze czy źle, ja jednak chyba wciąż wolę myśleć, że pomimo rozstania znajdę człowieka, którym tworzenie trzeciego świata (połączenie pewnych części świata mojego i jego) stanie się niezłą zabawą.

Zawód im wcześniej przeżyty tym chyba łatwiejszy do przełknięcia. Im jesteśmy starsi tym mniejszą mamy chłonność negatywnych zjawisk jakie pojawiają się w naszym życiu. Jak gąbka, która zbyt nasiąknięta staje się ciężka i przeszkadza. Gdy czujesz, że tak się właśnie stało w twoim życiu? Zresetuj je. Stań wyrznij gąbkę, spuść powietrze i zastanów się jaki obrać kierunek. Nie bój się zmieniać swojego życia i tak wiele się już zmieniło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz