niedziela, 3 kwietnia 2011

gdy miłóść to za mało?

czego pragną oboje?

Miłość. Słowo piękne, wyśnione, obietnica wspaniałej przygody dłuższej lub krótszej. Miłość pomiędzy kochankami, partnerami to uczucie, moim zdaniem, najpiękniejsze na świecie. Nie mogę tego porównać z miłością matki do dziecka. Nie chcę. To inna radość.
Znam jednak pary, które używając hasła „miłość” tkwią w partnerstwie kompletnie sobie nieodpowiadającym.
Ona energiczna, sportsmanka, aktywna zawodowo i społecznie. Ciesząca się życiem. Dbająca o dom, z pedanterią przecierająca kurze, składająca majtki w kosteczkę i kocyk frędzlami na zewnątrz podłokietnika. Spragniona romantyzmu, wspólnych wieczorów, kolacji, spontanicznych wypadów, pikników.
On. Indywidualista, samotnik. Próbujący zwrócić uwagę otoczenia poprzez coraz to dziwniejsze teorie, dotyczące swojego życia. „nie będę jadł śniadania. Zostanę ascetą”. Podczas obiadu ascetą już nie był, wręcz można go było posądzić o hedonizm. Takie zachowanie może być postrzegane jako urocze. Po 4ech latach wspólnego dzielenia dni, nie potrafiący się zdecydować na wspolne bycie i życie. Zamiast tego demonstrujący swoją indywidualność, (samochód jego – sam kupił, kanapa ich – ona kupiła). Nie dbający o porządek. Pedantyzm? Hmm czy to jakiś gatunek ptaka?
Przez 4y lata komedie i tragedie. Rozchodzenie się i schodzenie, wspólne wakacje, przeprowadzki i wyprowadzki. Fochy, angażwoanie teściów..no cóż można sobie wyobrazić czego tam nie było? Nie było zdrady i przemocy.
Obrazek. Padła decyzja rozchodzą się. Wszyscy znajomi, zaczynają oddychać z ulgą, bo choć uwielbiają oboje, nie można się oprzeć wrażeniu, że oczekują czegoś innego od zycia i związku. Ona pragnie rodziny i stabilizacji, podczas gdy on wolności i miłości, bez zobowiązań. Męczą się razem, choć trudno im się było do tego przyznać.
Obserwując z boku, ich relacje, łzy i gniew, miłość i tęsknotę, każdy z nas myślał :”jak im pomóc? Czy można się wtrącać? Czy doradzać?”. Nie można było im pomóc, musieli sami dojść do takiej decyzji. Potrzebowali na to czasu. Nikt za nich nie podjąłby decyzji i nikt z nas nie byłby w stanie przekonać o wyższości wolności nad toksyczną relacją. Teraz się rozchodzą, a my ich przyjaciele będziemy obok. Będziemy trzymać za rękę, ale nie będziemy już namawiać by się zmieniali, by próbowali. Wbrew pozorom nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za ewentualny ślub a później rozwód.
Tak każdy podejmuje decyzje sam. Każdy z nas jest dorosły i nawet najlepsza rada, lub rada od najukochańszej osoby, nie może przyćmić własnego zdrowego rozsądku.
Ten post to przestroga! Przed tkwieniem w czymś co nie ma sensu. Można się kochać, ale gdy dwie osoby chcą od życia czegoś innego, trzeba się temu przyjżeć bez sentymentu. Będzie bolało. Złamane serce zawsze boli. Nadzieja, która umiera, plany, marzenia, wspólna obietnica czarującej podróży po meandrach problemów, niespodzianek, codziennych błachostek. Przypatrując się tej parze, pierwszy raz zrozumiałam hasło, przyjaźni po związku. Oni się lubią, oni się kochają. Tylko chcą inaczej. I to inaczej muszą uszunować, nie tylko ze względu na drugą osobę ale przede wszystkim ze względu na samych siebie. Nie ma w tym nic złego, że ona chce rodziny i w tym, że on jej nie chce. Nie ma nic złego w tym, żeby szukali swojego szczęścia z kimś innym, w innej relacji z innymi oczekiwaniami.
Życzę Wam zdrowego rozsądku, partnerstwa i nie kompromisów, które sprawiają, że człowiek przestaje być sobą, tylko związków, w których możecie być sobą i takich właśnie Was kocha, szanuje, akceptuje Wasz partner, partnerka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz