wtorek, 12 października 2010

zly humor mezczyzny.

Walka z lewą nogą.

O nie! walczyć z lewą nogą nie będę. Ze swoją bym walczyła, oczywiście. Przecież nikomu nie jest przyjemnie gdy lewa noga determinuje jego rzeczywistość i kontakty międzyludzkie. Dlaczego? Bo zły humor się przekłada na relacje z otoczeniem. Jeżeli wejdziesz do sklepu z uśmiechem od ucha do ucha, Twoja aura udzieli się innym, jednak udzieli się ona także wówczas gdy wejdziesz do tego sklepu z miną na kwintę i postawą roszczeniową pt.” mam dzisiaj zły humor, więc bądźcie mili, bo zrobię Wam kipisz w przebieralni”. Dla własnego dobra, TAK! Walczę z własną lewą nogą.

Ale z jego lewą nogą walczyć nie będę. Mogę próbować ją poprawić jeden raz lub drugi. Spróbować zbagatelizować problem, który roi mu się w głowie, lub uśmiercić śmiechem smutek pojawiający się w jego umyśle. Ale nie będę się spalać, w czego efekcie moja prawa zamieniłaby się w taką samą jak jego lewa. Bo co wówczas należy począć… jak nie zapłakać, nad losem dwóch lewych? A lewa, jest lewa. Zazwyczaj krótsza, bardziej obciążona, i jakaś taka lewa właśnie. Toż to sztuka by wstawać prawą, także wtedy gdy za oknem szaruga, deszcz, budzik nie zadzwonił i skończyło się mleko do kawy a ulubiona koszula zamiast na wieszaku leży w praniu. Wmów sobie wówczas człowieku, że „to jest początek pięknego dnia”. Ależ jest do cholery! A jeżeli nawet nie, to czy naprawdę?.. naprawdę mój dzień także musi być nieudany?

Drogie Panie. Apeluję, gdy on jest w złym humorze, zostawcie go z nim jednym krótkim cięciem. „wychodzę” „aha” „skoro tak uważasz to świetnie, ja mam umówionego fryzjera”, „idę spać”, „mam super książkę”. Niech ów bożyszcz upora się ze swą lewą nogą sam. Gdy się wykaraska z czeluści ciemności złego humoru, będzie czuł się swoim własnym bohaterem. Oczywiście nie licz na jego wdzięczność. Ale my nie jesteśmy z nimi by oni byli nam wdzięczni, ale jesteśmy z nimi dlatego, że kochamy i chcemy być kochane.

Zły humor, to coś takiego, że człowiek wychodząc z niego sam, czuje się najlepiej. Gdy w nim tkwi a ktoś zamierza odgrywać rolę samarytanina, obrońcę utraconego humornego Grala, musi liczyć się z tym, że dostanie w zęby. Nie tylko będzie to nieprzyjemne i bolesne, ale dodatkowo nie przyniesie żadnego rezultatu. OK.! Po wszystkim możesz liczyć na przeprosiny. Ale dziewczyno, kobieto zrozum, że odpowiednio rozegrana partia spowoduje, że i tak przeprosiny będą. Przypomnij sobie siebie, gdy masz zły humor… już? A teraz przypomnij sobie wyrzuty sumienia jakie Tobą targały, gdy po odzyskaniu swojej prawej nogi, przypomniałaś sobie ile razy warknęłaś, burknęłaś a teraz trzeba to wszystko naprawić i posprzątać. Wytłumaczyć trzepiąc rzęsami, że to był taki zły dzień i że nie miałaś nic złego na myśli. AHA! On też tak ma, bo to ludzkie. Tylko sprząta po męsku. Kwiatek, kawa do łóżka, plan na weekend jednym słowem… słodkoś.

Zasada: jego lewa noga nie jest Twoją lewą nogą. Jeżeli on chce mieć zły humor i przerzucać go na Ciebie nie pozwól na to. Nie jesteś workiem, w który można wrzucać problemy całego świata. Per analogia, zaraz ktoś powie, czy w takim razie mężczyzn my kobiety traktujemy jak worek na problemy? Nie, oczywiście, że nie!! MY Was Panowie traktujemy jak naszych bohaterów, którzy poradzą sobie z każdym problemem i uzdrowią świat. Jesteście naszą opoką i radą. Staramy się być dzielne, staramy się być kochane, nawet wówczas gdy mamy zły humor… tylko niestety (mruczy) czasami nam nie wychodzi… (trzepoce rzęsami i spuszcza wzrok) te hormony!! J

A tak serio. Zasada lewej nogi dotyczy, relacji ogólnie, nie tylko relacji męsko damskich, ale wszystkich naszych kontaktów z innymi. Wpływ złego humoru innych na nasz, i nasz na innych jest tylko efektem pozwolenia. Przejmując się pozwalamy, by nasza rzeczywistość nagle nabrała szarych kolorów. Niepotrzebnie. Pomagać? Trzeba, i być w gotowości by móc wesprzeć, potrzymać za rękę lub zadziałać. Ale nie brać do siebie. Nie dawać się wciągnąć w wir. Bo wówczas wszyscy się potopią i nie będzie komu ratować. Chrońmy swój dobry humor i pozytywne nastawienie do świata, tak często bowiem próbuje nam się je odebrać, a czasami to jedyne co nam pozostaje.

poniedziałek, 4 października 2010

mezczyzna i jego ex. mezczyzna i jego dziecko.

Mężczyzna z silnym syndromem ex.

Jest on. Ma 36 lat i wiele cech prawdziwego wojownika. Opiekuńczy i troskliwy, z uwagą badający każdy detal Twojej twarzy i osobowości. No właśnie, nie odpowiada na pytanie czy twarzy czy osobowości tylko bierze oba te fragmenty Ciebie i skleja w całość. Bada i sprawdza… gdzie uleczyć? jakie myśli? Dłońmi czyta lico, nazywa blizny bez ingerowania w Twoje wnętrze i czyta duszę, śpiewną i płaczliwą. Nie wtóruje im w serenadach. Nazywa rzeczy łatwo i celnie. Bezpieczeństwo.

Uczy.

Podejmuje się wyzwania, natchnienia umysłu myślą o nim i o świecie bez nacisku i bez obietnicy. A Ty masz ochotę się temu poddać, bowiem od czasu kiedy odnalazłaś siebie i przypomniałaś sobie jak to jest być sobą: niezależną, samodzielną, wolną, nie szukasz przyrzeczeń. Sama nie wiesz czy gdyby on wymagał od Ciebie szeptanych „przysięg” czy byś znalazła w sobie pokłady energii i siły do ich spełnienia. Uczy nie tylko on Ciebie ale i Ty jego siebie też. Spędzacie dni, spędzacie razem czas. Czujesz coraz większą więź. Dlaczego? Bo on już wie, że nie jest dla Ciebie.

Jest daleko.

Daleko wystarczająco by nie móc celebrować wspólnych dni i poranków codziennie. Daleko byś mogła zatęsknić, ale wystarczająco blisko by móc wsiąść w samochód i przyjechać. Tak Ty do niego! On do Ciebie? Mówi: moje życie jest tu. Tu się kręci, tu się dzieje, tu tworzy się moja historia. Zadaje pytanie: „czy wyobrażasz sobie siebie obok mnie? Czy wyobrażasz sobie mężczyznę u Twojego boku takiego jak ja?”. A Ty nie wiesz. Bo jego świat jest bardziej skomplikowany niż to brzmi w jego ustach. On szepcze „ weź mnie”. A Ty myślisz „weź z…?”

Syndrom ex

Mieszkają razem.* On jest częścią świata, w którym główne role odgrywają ona - matka jego dziecka i ono – jego dziecko. Ona zwracająca uwagę jego w ciągłym splocie sytuacji i próśb. Stwarzająca chwile, które on lubi, tylko po to by jego oczy zwrócone były ku niej. Może boi się, że on choć wojownik, to jednak słaby szukający miłości, podejmie niewłaściwą decyzję i znowu ich zostawi. A tak od dwóch lat, ma ojca swojego ono do dyspozycji. I gdy jej źle i gdy jej dobrze ona ma go także. A on podświadomie szuka jej. Mówił: „my nie mamy wspólnych spraw, prócz onego”. Obserwujesz i się zastanawiasz na ile to jest nieświadome a na ile to jest jego chęć wyrażona by tak w tych paru słowach wypowiedziane było prawdziwe. Ono nie rozumiejące dlaczego ktoś pojawia się w życiu jego taty skoro rodzice mieszkają razem. On mówi ”ależ to nie pierwszy raz. Nie pierwsza moja przyjaciółka” a Ty myślisz „nie pierwsza przyjaciółka, czy on nie rozumie, że dla młodego świat to on i ona”? Nie ma miejsca na trzecią. Ono daje to do zrozumienia, chociaż Ty bardziej od nich starasz się nie stawiać onego w kłopotliwej, niezręcznej sytuacji. Uciekasz gdy on dotyka, szuka ust i namiętności. Bo pamiętasz gdy byłaś mała, że kochankowie Twoich rodziców, byli niewłaściwymi, nieodpowiednimi, nieważne jak byli mili, jak troskliwi. Onego rozumiesz.

Myślisz: „ stworzenie sytuacji, w których on będzie czuł się lepiej, z Tobą, i będzie chciał przyjść do Ciebie zamiast oglądać „wejście smoka”, jest możliwe choć wymaga czasu i samodyscypliny. Uczucia trzymasz na wodzy, i mówisz: „nie myślę o tym co może być ani jak. To wszystko za młode zbyt dziwne, zbyt…” . Nie wiesz nie tylko czy potrafisz, ale co jeżeli tak. Obiecałaś sobie, że nie zmienisz już życia o 180 stopni, tylko po to by szukać ulotnego szczęścia, które i tak się kończy. W końcu się skończy nie ma nic na zawsze nie ma nic na pewno. A skoro nie, czy czas to zostawić? Może tak, może życie składa się jednak z jeszcze, z innych elementów. On, ona i ono – to całość. Ty – to element zapasowy układanki. Nie myślisz tak o sobie. Ale czy on pragnie tego co Ty? Nie pragnie się tego co się już ma.

Elementy prozy życia.

Każda standardowa proza ma wstęp rozwinięcie i zakończenie. Gdyby myśleć niekonwencjonalnie można by przypuszczać, iż pomylenie środka z początkiem, mogłoby spowodować albo wielką katastrofę albo ukazać nietuzinkowy talent autora, wspaniałego erudyty, który takie sytuacje prostuje kilkoma zabiegami pisarskimi. Można przede wszystkim liczyć, iż proza taka, wzięta do ręki przyniesie, czytelnikowi więcej satysfakcji, po jej skończeniu, gdyż nie tylko będzie wymagała od niego koncentracji, w celu zrozumienia treści ale i wydobycia tego co najlepsze z formy. Wystarczy zejść po schodach tyłem, by uruchomił się mózg w swojej niekonwencjonalnej tajemnicy półkuli innej niż ta używana gdy schodzimy normalnie. Endorfiny się wytworzą, gdyż dosięgną czegoś nowego, co na tym etapie nie jest wstanie Cię ani zranić ani sprowokować Twoich łez. Wiesz jednak, że po skończonej lekturze, będziesz odczuwała pustkę, bo to co czytałaś było ciekawe i „napychało”. Czyli zaczniesz poszukiwać czegoś równie dziwnego i innego. Standard zacznie Cie nudzić. Myślisz: „nie ułożę sobie życia, lub ułożę ale zrezygnuję z namiętności, miłości w wydaniu własnym na rzecz tego co należy”.

Podsumowanie.

On mówi to co chcesz usłyszeć. Jest! Dla Ciebie jest choć jest też i dla nich. Między Wami nie ma miejsca dla nich, między nimi nie ma miejsca dla Ciebie. Dobrze!! Samo się nasuwa. On WIE! On działa. To jest jego dwufrontowa satysfakcja. To jest jej dwufrontowa satysfakcja. Ona. Myli Twoje imię. Ona dba by on ją przy Tobie dotknął. On jest pozornym samarytaninem. On jest… nie wie. Ja… nie wiem. Czyżby tylko ona wiedziała. Ochrona gniazda za wszelką cenę. Czy ja chcę iść na wojnę?

Wasza K.

*wspólne przedsięwzięcie.